poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Bezprzewodowość

A nie pomyślał nikt może o tych biednych wróbelkach, gołębiach, wronach, srokach, krukach i innych sukach, że nie będą miały już niedługo gdzie siadać?


niedziela, 10 kwietnia 2011

Jak wierzę?

Dotej pory wierzyłem w dwie pewne rzeczy. Logikę i muzykę.

Od dzisiaj wierzę w logikę, muzykę i miłość.

Tak już jest. Dzięki Oldze takiej. Dziękuję Ci za to.

środa, 6 kwietnia 2011

Lekarzu lecz się sam

Jakże by to było, gdybym się nie zawiesił. Oficjalna wersja jest taka, że testowałem jak spadnie czytelnictwo bloga, jezeli zostawię go samemu sobie na miesiąc. Spada drastycznie, jak się można domyślić. I przy tej oficjalnej wersji, pomijającej moje braki czasu na pisanie, pozostańmy.

Miało być o mężczyznach i lekarzach, ale dzięki pewnym zajęciom na psychologii będzie też i o niej. Do rzeczy tedy!

Zwykło się obserwować, że przeciętny samiec jest jednostką niebywale podatną na wpływ środowiska zewnętrznego. Bakterie, grzyby, wirusy czy inne immunoustrojstwa - one istniały tylko w jednym celu. Czekały cierpliwie na samców alfa, beta i Romanów. Są zaprojektowane jako nadzwyczaj efektywna broń biologiczna. A z uzbrojonymi, niewidocznymi zabójcami się nie negocjuje, jak uczą nas filmy. Trzeba się ich pozbyć.

Operacja pod kryptonimem "Olaboga" szybko jednak jest w stanie swym zasiegiem objąć coraz większe obszary, aż w końcu potrzeba jest cała kampania witaminowo-coldrexowa. I kogo ma taki facet za sojusznika? Kobietę. W najlepszym wypadku - rodzoną matkę. W najgorszym - teściową. Obie istoty (jak i wszelkie ich stadia pośrednie, jak np. dziewczyna, żona) doprowadzają go do białej gorączki (o ironio, dosłownie). Traci się zmysły od tego (o ironio, ponownie dosłownie).

Dla takich chwil swej słabości właśnie, mężczyzna wynalazł płatną opiekę zdrowotną. Dzięki prostej transakcji zyskuje rozwiązanie, a pomija kontakt z jakże kłopotliwymi dla siebie osobami. Drogo, ale wygodnie. Boli, ale działa. A lekarze debile na to przystali.

Pomyślcie! Jest grupa ludzi, którzy wiedzą wszystko o życiu i śmierci. Ich słowa, powaga, autorytet decydują i wpływają na decyzje tysięcy ludzi wydających swe ostatnie tchnienia. Nawet ci intensywnie kaszlący muszą się z nimi dogadać, bo wkrótce im powietrza zabraknie. Każdy człowiek w obliczu zagrożenia dla własnego ciała, jest we współczesnym świecie bezradny. Zdany na innych. I ci inni są gotowi zrezygnować z absolutnej władzy nad życiem za odrobinę papieru...

No czy lekarze nie są, wedle kryteriów każdej kultury, głupcami?

Zagalopowałbym się jednak, wjeżdżając tak na nich. Prawda jest taka, że zdolność do rezygnowania z pewnych przywilejów nie jest domeną jedynie lekarzy. Problem zaczyna się wtedy, gdy cała nauka jest gotowa stanąć na głowie i wrócić do czasów scholastyki.

Wtedy to "wiara szukała zrozumienia". Dzisiaj powiedzielibyśmy, że sądy aprioryczne determinują potrzebę poszukiwania determinantów potwierdzających takie stanowisko. I im częściej słucham ćwiczeniowców, tym bardziej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niestety, ale wróciliśmy do metodologicznego średniowiecza. Nie wiem, jak daleko sięga to zjawisko w Instytucie Psychologii UŁ, ale póki co metoda, jaką przekazują mi "mądrości" nie napawa optymizmem.

Tak po prostu mam, że jeżeli ktoś zdecyduje się popełnić mi stwierdzenie "to jest x" to ja automatycznie myślę sobie "to nie jest x". Tym bardziej mnie podjudza, jak ktoś mi twierdzi "to jest x i nie ma opcji, aby to nie było x". I wtedy, dzięki mojemu stwierdzeniu, zaczyna sie taniec.

Oboje mamy racje, dopóki któraś ze stron nie stwierdzi, że racja jest tam. I często pozwala na więcej - udaje się na tyle przyszpilić interlokutora, że przyzna się, co szwankuje w tym jego stanowisku. Przyznaję jednak, że chociaż dialektyka nie jest dość ciekawą gałęzią uprawiania nauki, to sprawdza się świetnie jako poruszająca dyskusję. I tak na marginesie, najlepiej się czuję wtedy, kiedy się mylę. Nie ma lepszego zrozumienia, zwyczajnie.

Nie można nazwać czegoś nauką tylko dlatego, że będzie to metoda scholastyczna pomniejszona o aspekt boski, a poszerzona o statystykę i zdolność przyznania się do tego, że jest to w gruncie rzeczy scholastyka. Tak to jednak na razie wygląda. I coś tu nie gra. Nie o to w tym chodziło, aby po wiekach wracać na pozycje dogmatów i aksjomatów. Ja wyrażam sprzeciw wobec prostoty myśli, pytania i hipotezy. Wyrażam sprzeciw wobec głupoty z wyboru. Brak jest dla niej miejsca w tym przeludniającym się świecie.

Tedy zaklinam was! myślcie.