piątek, 24 grudnia 2010

Pójdźmy wszyscy do stajenki...

Przyszły Święta. Widok roześmianych rodzin, zapach ciast, dźwięk kolęd... Nie wiem jak to gdzie indziej wygląda, naprawdę nie wiem. Ale ile można?

Taka choinka. Pocieszam się jedynie samą myślą o tym, że nie będzie mnie w domu na czas jej rozbierania. Gdzieś mi minęła taka szczeniacka radość z ubierania jej. Nawet, jak pojawiła się w domu taka mniejsza, bo jednometrowa, to i tak szlag człowieka trafia. Jedyne co lubię zakładać to lampki. Chyba z pasji do elektryki i tego, co może zabić. Być zabitym prądem, błyskawicą, wyładowaniem - to jest śmierć! A takim szkiełkiem z bombki potłuczonej? Co ja sobie zrobię? No bo jak się takie szkiełko wbije jak się je sprząta, to ono mi nic nie zrobi, tylko doprowadzi do pasji jeszcze większej. Malutki bólek, a jątrzy się i dwoi i troi, byleby rozstroić człowieka od środka*.

W przyszłym roku kupuję choinkę na usb. Podłącza się i świeci i już i kropka.

Inna sprawa - jedzenie. Głupi jestem, to znam tylko cztery diety, które sobie radzić mają ponoć z jakże powszechnym syndromem przejedzenia i tycia na Święta. Pierwszą jest chyba każdemu znana dieta cud.

Składniki: Cokolwiek

Stosowanie: Jeść cokolwiek, i to będzie cud jak schudniesz.

Druga jest już dla osób z doświadczeniem. Amatorów, powiedzmy. Powstała na fali szeroko rozumianego nurtu ekologicznego w naszym społeczeństwie. Dieta biodegradowalna.

Składniki: Drzewo. Zalecane korkowe z uwagi na powszechność występowania w naturalnej formie kształtu porządanego.

Stosowanie: Drzewem (zalece korkowe), naturalnie ukształtowane w kształcie korka, zatknąć pupę. To, co zjemy raz, będzie wykorzystane do ostatniej kalorii, zamiast marnotrawczo wydalone z organizmu. I zamiast jeść więcej, możemy najeść się w Wigilię i dotrzymać aż do Trzech Króli.

Trzecia dieta. Ułożone są one doświadczeniem wymaganym, więc naturalnie ta jest już przeznaczona dla specjalistów. Biodegradowalna dieta cud. Naukowcy potwierdzają, że Jezus był do tej pory jedynym, który ją skutecznie stosował przez 40 dni. Kaczka po żydowsku go złamała przed polepszaniem rekordu, wpisanego zresztą do Księgi Rekordów Guinessa.

Składniki: cokolwiek, drzewo korkowe

Stosowanie: podobnie, jak w przypadku diety cud, możemy jeść cokolwiek. I podobnie jak w przypadku diety biodegradowalnej, zatykamy pupę. Jak nas nie rozsadzi do tych Trzech Króli (a przypominam, że jedliśmy cały czas), to... pogratuluję osobiście. Pocztówką.

Ostatnia za to, to dieta dla weteranów. Chyba tylko ja tu pasuję. Dieta opracowana nie wiem gdzie i niewiadomo kiedy. Może przyszła do nas jak ta gwizdka z nieba? A może Jest to dieta MŻ.

Składniki: Cokolwiek

Stosowanie: Mniej Żreć.

Nie ma lepszej na jakiekolwiek Święta.

Ta, wiem. Obleśne :).

Ale my się tu relaksujemy, a kto pomarudzi? Od tego tu jestem dzisiaj.

Dlatego też wszystkim życzę doświadczenia, na fali nowej sympatii sympatii ekstremistów islamskich, organizowanej przez nich akcji "Każdemu niewiernemu bombka pod choinkę", zaś tym, którzy przeżyją do Sylwestra, wzięcia udziału w akcji ufundowanej przez Europejski Fundusz Spójności "Nowy Rok, Nowe Problemy". Nigdy nie jest lepiej, jest tylko gorzej, pogódźmy się z tym, żyjmy dalej, Wesołych Świąt i Wystrzałowego Sylwestra.

Życzy krogulczas :)


* W tych dwóch zdaniach ostatnich, 5 razy powstrzymałem się od użycia "wkurwia" i różnych wariacji. Czuję się lepszym pisarzem.

środa, 15 grudnia 2010

Postanowienia noworoczne 2011

Korzystając z kilku skumulowanych chwil oraz mając lżej na sercu, czasie i obowiązkach, pomyślałem, że warto już teraz wrzucić listę tzw. postanowień noworocznych. Ponieważ wychodzę z założenia, że jedno czy dwa ogólnikowe nie mają zazwyczaj sensu, wolałem skonstruować kilkanaście, ale precyzyjnych celów. Oto one:

Na poważnie


  • Obronić licencjat (In Nomine Patris et filli et Spiritus Sancti...)
  • Zarobić na dalsze studiowanie na psychologię w wakacje (jest na to plan i to lepszy niż w zeszłym roku!)
  • Zadbać o zdrowie, szczególnie o astmę i krew
  • Być na bieżąco z wydarzeniami na świecie (no jak mnie współlokator na rachunkowości poinformował, że Korea na krawędzi wojny się znalazła tj. dwa dni po ostrzale z Północy, to coś we mnie pękło)
  • Pisać 1 notkę na tydzień (zasługujecie na to :*)
  • Znaleźć miłość (w roku obecnym szału nie było)
  • Rozpocząć współpracę z jednym, dwoma czasopismami o tematyce międzynarodowej (jak nie ja, to kto?)
  • Rozpocząć procesy i działania celem wyjazdu na Węgry w roku 2012... (Central European University w Budapeszcie... chyba się w nim zakochałem)
  • ... lub rozpocząć procesy i działania celem wyjazdu na praktyki Erasmusa w 2012 (bo coś trzeba i tak robić i o czymś blogi pisać!)

Na wesoło

  • Nauczyć się robić drinki fajne (dość już mam piwa, wódki i wina "samych z siebie" - czas poszaleć)
  • Wprowadzić w życie projekt "Student i rzepa" (ta-jem-ni-ca...)
  • Umieć przyrządzić 10 nowych potraw z mięs i 10 z warzyw (ile można na tostach jechać, nie?)
  • Netbook (wygodny jestem)
  • Dysk zewnętrzny lub w ogóle nowy dysk (chyba mi sie bad sectory porobiły)
  • Starcraft 2 (LOVE)
  • Civilisation 5 (2 x LOVE)

Trochę nieczuły jestem, że tak nisko miłość i drinki wstawiam, nie? Obawiam się, że części z tych planów nie zrealizuję. Potrzebuję jednak narzucić sobie trochę szybsze tempo. Jakoś na taki przerost ambicji od zawsze cierpiałem.

A teraz życzcie mi powodzenia, bo 2011 będzie pierwszym tak intensywnie zaplanowanym rokiem.

czwartek, 2 grudnia 2010

Poważnie o bzdurach = bzdurowato o powadze

Gdy jest już ciemno, a na dworze mróz, śnieg i zima stulecia już druga w tym stuleciu, zbiera się człowiekowi na pisanie.

Akurat sporo mam tego. Jako odstresowanie, walnę sobie tekścik tutaj, a co. Czuję się bardzo dobrze, więc właściwym zabiegiem będzie podzielenie się tym z wami, nie? Bo jeszcze rok temu, jakby ktoś mi powiedział, że będę miał w grudniu do napisania i /lub wygłoszenia sześć tekstów, w tym jeden na konferencję, dwa na poprowadzenie zajęć, kolejne dwa to artykuły mniej lub bardziej naukowe i 1/4 pracy licencjackiej, to... uśmiechnąłbym się i zapytał co sądzi o tym różowym słoniu na suficie - istniałaby spora szansa, że go zobaczy. Albo stwierdzi, że to nie różowy słoń, ale duch Mickiewicza na różowym słoniu. Indyjskim czy innym.

A dzisiaj to moja rzeczywistość. Te teksty, nie słonie. Zwyczajnie. Norma. I podoba mi się to.

Cennne żydowskie prawidło mówi: jeżeli jedna osoba proponuje ci, żebyś coś robił, uśmiechnij się. Jeżeli mówią to dwie osoby, potraktuj to jak komplement. Jeżeli zaś mówią to trzy osoby z rzędu, zrób to, bo coś jest na rzeczy. Robię więc. I wracam. Tworzyć, stwarzać i wytwarzać. Warto posłuchać oczekiwań ludzi, bo przynajmniej masz trochę większą nadzieję, że jest jakiś cel tego działania.

Zrobię co w mojej mocy, aby jednak coś fajnego wrzucić w najbliższym czasie. Macie może propozycje, co i o czym?