piątek, 7 maja 2010

Bismatura

Wczoraj. Zajęcia specjalizacyjne. "Systemy religijne Bliskiego i Dalekiego Wschodu". Indie. W co Hindusi wierzyli, wierzą i co ich za to czeka. Nudy jak cholera.
Siedę z Kaską. Przezwariowana i zakręcona jak równik wokół globu dziewczyna. Na ten czas nietypowo zmęczona.
Mówię jej, że jutro mam maturę. I że wziąłem sobie do domu lektury na egzaminy do poczytania.
- Mam ze sobą kilka książek. Na Żurawia i Sapkowskiego.
- Aha. A co mamy z Sapkowskim?
- Ehe... Hm... Pisarz taki.
- A.
- Wiedźmin. Słyszałaś?
- A...ha.
I położyliśmy się na ławce, oboje czerwoni jak Marks.

Teraz tak sobie pomyślałem o innej sytuacji. Jakby się poczują dzisiaj o 14.00 maturzyści, jak w ramach "pytania o egzamin", wypowiem się w sposób nastepujący:
- A czy jak nie zdam, to nie dostanę się wtedy na prawo, psychologię, socjologię, dziennikarstwo, zarządzanie, europeistykę, politologię, nauki polityczne albo stosunki międzynarodowe?
Jeżeli w tym momencie padłaby odpowiedź:
- No... tak. Nie dostanie się pan.
... to zażądałbym nagrody Guinessa albo rekordu Nobla w kategorii "Najwięcej zestresowanych ludzi w wyniku jednozdaniowej wypowiedzi".

Co zaś się tyczy Stockholm-3, to jest w toku. W przeciągu najbliższego tygodnia go opublikuję, jeszcze przed wyczekiwanymi juwenaliami w Toruniu :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz